Plener – więcej i na wyższym poziomie

To już czwarty plener w Hołownie, który zorganizował Wydział Artystyczny UMCS we współpracy ze Stowarzyszeniem Aktywizacji Polesia Lubelskiego.

Wywiad z prof. Janem Gryką z Instytutu Sztuk Pięknych Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.


Jak ocenia pan majowy plener malarski w podlubelskim Hołownie?

To już czwarty plener, który zorganizowaliśmy jako Wydział Artystyczny UMCS w Hołownie we współpracy ze Stowarzyszeniem Aktywizacji Polesia Lubelskiego, ale pierwszy na taką skalę. Również pierwszy, który miał swój budżet! Mogliśmy opłacić wszystkie koszty utrzymania, materiałów plastycznych, katalogu, a nawet transportu wystawy do Warszawy. Każdy z uczestników mógł zamówić nieograniczoną wręcz ilość potrzebnych mu do pracy materiałów, dlatego na miejscu powstało kilkadziesiąt skończonych prac, z których w ostatnim dniu pleneru zrobiliśmy wystawę. Wystawa w Centrali Banku jest więc jedynie częścią tego, co powstało.

Czy mógłby pan nam nieco przybliżyć to, nad czym pracowali studenci?
Prace są dość różnorodne – zarówno w sensie medium, w jakim są zrealizowane, jak i ich zawartości. „Mandale” Sylwii Gronowskiej powstały na przykład z żywych kwiatów rumianku, a że miejsce, w którym odbywał się plener określane jest jako „Kraina Rumianku” od razu stały się logotypem całego przedsięwzięcia.

Kilka osób namalowało „tradycyjne” obrazy. Choć tak naprawdę ich przekaz już tak tradycyjny nie jest. Olga Winiarczyk w swoich pracach próbowała opisać moment, kiedy słońce chowa się za horyzont i wypuszcza w naszym kierunku ostatni promień światła. Obrazy są negatywami tej sytuacji. Tatiana Talipowa szukała koloru i jego najbardziej intensywnych brzmień, które mogą pojawić się w naturze. Specyficzne malarstwo, bo realizowane na skórze (swojej i kolegów), zaproponowała Aleksandra Staszach.

Z kolei Paulina Janczylik w realizacji „Susznik” połączyła żywe rośliny z odlewami własnego ciała. Anna Link również używała organicznych elementów (m.in. hub), z których odcisków powstały obiekty ceramiczne. Technologii tej użyła też Kinga Stępniewska, która wykonała barwne obiekty ceramiczne pt. „Wariacje halucynogenne”. A to tylko kilka przykładów.

Jak rozumie pan pojęcie „Intermedialność natury”, które było motywem przewodnim majowego pleneru?
To niejako możliwość łączenia w nowe tożsamości wielowątkowych sfer zawartych w naturze, jak też kontekst kulturowy i cywilizacyjny występujący na miejscu. Generalnie chodziło nam o próbę połączenia wątków o rozmaitym pochodzeniu i znaczeniu w nową wizualną i zintegrowaną całość. Zwykle tzw. plenery malarskie dotyczą poszukiwań stricte malarskich, form obrazowania czy przedstawianie, które w danych okolicznościach występują. My chcieliśmy korzystać nie tylko z tego, jest co widoczne na pierwszy rzut oka. Dlatego ucieszyła nas wiadomość, że w Hołownie znajdują się magazyny z najgłębszymi odwiertami w Europie.

Jakie znaczenie dla pańskich studentów ma poplenerowa wystawa?
Osobiście nadzorowałem przygotowanie całej wystawy, a następnie – wraz z prezesem Zbigniewem Jagiełłą oraz Robertem Kuśmirowskim – dokonałem jej otwarcia. Wspólnie oprowadzaliśmy też wszystkich gości po wystawie i przedstawialiśmy autorów, którzy też jakieś słowo mogli powiedzieć.

Obecność na wystawie, która ma drukowane zaproszenia i plakaty oraz katalog towarzyszący to ważny punkt w dossier każdego artysty. Tym bardziej dla studenta III roku. W przypadku tej konkretnej wystawy (choć, ze względu na specyfikę jej miejsca bardziej adekwatne wydaje mi się słowo „pokaz’) ważny jest również kontekst: prace studentów prezentowane są obok kolekcji sztuki Banku, a więc obok ważnych dla polskiej kultury artystów.

No właśnie, jak ocenia Pan kolekcję sztuki PKO Banku Polskiego?
Wydaje mi się, że już w tej chwili zbiory z kolekcji PKO Banku Polskiego mogłyby być upublicznione na jakiejś wystawie z wydanym katalogiem! Wówczas ich ranga zdecydowanie by wzrosła. Sama kolekcja jest już dużym zbiorem prac ważnych polskich artystów, ale wiele przejawów sztuki jeszcze w niej nie ma – wierzę, że te luki będą uzupełniane.

Szczerze popieram (choć chyba nie sposób nie popierać) mecenat kultury i sztuki, czyli tę drugą, komercyjną stronę medalu. Mecenat można traktować jako świadome popieranie wartości nieco wyższych niż te podstawowe i skomercjalizowane. Z takiego pułapu można więcej i na wyższym poziomie. A inwestowanie w młodą sztukę i studentów z pewnością przyniesie efekt za kilka lat.

Na koniec jeszcze pytanie dotyczące pana twórczości: w swoich pracach często wykorzystuje pan mąkę i ciasto. Dlaczego akurat te „materiały”?
To oczywiście przypadek, który wydarzył się jeszcze w czasie studiów na początku lat 80. Na przedmiocie struktury wizualne miałem upiec własny autoportret. Próba się nie powiodła, a mąka i jej pochodne przykleiły się do mnie na dość długo. Próba użycia jakiejś materii powoduje, że zaczynamy ją jakoś identyfikować czy odczytywać. Okazało się, że mąka jest materiałem nośnym znaczeniowo i symbolicznie, który dodatkowo ma znacznie lepsze cechy strukturalne niż np. biały pigment.

  • Rozmawiała Luiza Dziółko
  • Redakcja CI