Bryła życiorysu Witolda Gombrowicza

Norman Leto

brąz patynowany,
63 x 23 x 25 cm
2021

RZEŹBIENIE W CZASIE ZARAZY, CICHA SATYSFAKCJA

Kwiecień 2020. Mimo tego, że umierają ludzie i mimo wszystkich tych obostrzeń, czuję cichą satysfakcję, że świat ekstrawertyków i świat sportu, fizycznych wystaw i twardej rzeźby został zmuszony do wirtualizacji. Dla mnie to środowisko znane od dziecka, czuję się jak ryba w wodzie. W okresie zarazy analogowi rzeźbiarze cierpią, czekając na ciężarówki, które odwiozą ich prace z odwołanych wystaw. Ja przynoszę całą wystawę na usb-sticku. Analogowy rzeźbiarz powie – nie ma dotyku, twoja praca to tylko projekcja nieistniejącej rzeźby. To prawda, ale po wystawie pozostaną nie prace właściwe, a tylko relacje z wystaw: zdjęcia, recenzje i filmy. To wszystko, co potrzebne, żeby dzieło przetrwało.

Fotorealistyczny rendering nieistniejącej rzeźby a zdjęcie prawdziwej powielone w sieci to jest to samo. Były już rozmowy na ten temat. Oczywiście doświadczenie oryginału pozostające w pamięci odbiorcy jest istotne. Jednak liczba osób mogących doświadczyć oryginał jest znikoma w porównaniu do powszechnego obiegu. Reprodukcja w książce, archiwalne wideo z wystawy – jeśli chodzi o nieśmiertelność informacyjną dzieła, liczą się jego reprodukcje, a nie oryginał. Oryginał jest pożądany później, jak już dzieło zrobi się znane. Wirtualizacja dzieł prowadzi do ciekawych paradoksów, od dawna zręcznie wykorzystują to konceptualiści. Oczywiście perspektywy wirtualizacji dzieła kuszą intelektualnie, ale odstraszają kolekcjonerów. Twórcy jednak nie wypada się tym przejmować, powinien robić swoje.

W moim przypadku wirtualizacja to jedna z odnóg, narzędzie do ekspresji. Akurat się złożyło – jeszcze z dzieciństwa – że umiem używać cyfrowych narzędzi. Codziennie maluję też normalne obrazy. Mam odpoczynek od wirtualizacji i dzięki temu nie odkleiłem się całkowicie jak nadgorliwy neofita. Myślę, że to byłoby złe. Czasami umieszczam taki analogowy obraz w cyfrowych kopiach przestrzeni wystawowych.

Rekonstrukcja przestrzeni wystaw daje mi dużą radość, nie mniejszą niż sama praca tam umieszczona. Na przykład wideo “Polska Ropa Naftowa” to cyfrowa kopia przestrzeni poznańskiego Arsenału. Gniazdka, kraty sufitowe, światło, kurz przy styku parkietu ze ścianą. Tego pewnie nie widać w gotowym wideo, to ma wartość wyłącznie podczas robienia. W wideo “Chlapa” samo rzeźbienie sufitu sali w Zachęcie, albo ustawianie połysku metalowych kratek wrośniętych tam w parkiet bardzo mnie uspokaja. Symulacja kruszącego się pod butem śniegu jest ważna, owszem, ale rekonstrukcję architektoniczną sali uważam za równoprawną część “Chlapy”.

Jest też praca wideo “Sidewinder”, pokazuje rakietę powietrze-powietrze umieszczoną i zablokowaną na mocnym stojaku. Jakby na ekspozycji, na targach zbrojeniowych albo na wystawie w Zachęcie. Rakieta jest kierowana na ciepło, człowiek stojący kilka metrów z przodu prowokuje ją żarem końcówki papierosa. Porusza nim w losowe strony, a rakieta odruchowo odchyla swoje lotki tak, aby odkręcić się w stronę tego gorącego punktu. Ale nie może, bo jest przykręcona. Wideo wyjaśnia na przekroju to, co dzieje się w jej prostym móżdżku, całe to „niemożenie trafienia”. Prosty mechanizm wystarczy, abyśmy odczuwali empatię do martwego przecież urządzenia. “Sidewinder” to praca typu ‘relacja człowieka z maszyną’. Brakuje mi tego typu rzeczy w polskiej rzeźbie, odczuwam tutaj dysproporcję względem nadmiaru prac zrobionych z listewek, drutów, pończoch i żelaznych kratownic.

Wracając do pandemii: nie zmieniła sposobu w jaki pracuję, wręcz przeciwnie – umocniła fałszywe przekonanie, że idąc w wirtualizację dzieła robię dobrze, że w końcu rzeczywistość ustawia się bardziej pode mnie, niż pod typowo analogowych twórców. To fałszywe przekonanie. Za rok będzie po wirusie a ja, na przykład, znowu wrócę na pozycję twórcy źle-obecnego, za wcześnie, w rozkroku, szkoda że nie urodził się później.

Norman Leto, kwiecień 2021

O Artyście

Norman Leto

Norman Leto

Urodzony jako Łukasz Banach. Samouk z dziedziny malarstwa, filmu i nowych mediów. Podstaw malarstwa uczył się od Zdzisława Beksińskiego, z którym zawarł korespondencyjną znajomość.

Więcej o Artyście